Ford był w Warszawie i Krakowie, witany entuzjastycznie przez nic nie rozumiejącą publikę, prasa oczywiście podała, że to jest „historyczne” ― telewizja pokazuje go ciągle z Gierkiem, a to, co mówią, jest idealnie pozbawione treści ― po prostu sowiecka „mowa-trawa”, przyjęta przez Amerykanów z ochotą. Ale nie tylko przez Amerykanów: cały świat ją przyjął, bo zaczyna się właśnie owa konferencja w Helsinkach, gdzie zjechały się wszystkie najgrubsze fisze świata i wszyscy pospołu mówią... o niczym, odmieniając we wszelkich przypadkach słowa „odprężenie” i „współpraca”, ale nie precyzując, co te słowa znaczą. Zresztą, jak się zdaje, i w tym końcowym dokumencie konferencji, który ma być podpisany, też nie ma konkretów, tylko pobożne życzenia. Świat zwariował i daje się prowadzić na pasku Sowietom, bo ta konferencja tylko im jest potrzebna ― zastępuje konferencję pokojową, jest uznaniem, po 30 latach, wszystkich sowieckich zaborów.
[...] W niewoli jesteśmy już na mur, ta niewola stała się życiem, utwierdzamy ją w sobie wzajemnie ― może to już nie niewola?
Zakopane, 30 lipca
Stefan Kisielewski, Dzienniki, Warszawa 1996, [cyt. za:] Droga do „Solidarności”. Lata 1975–80, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2010.